"Kto czyta książki, żyje podwójnie" Umberto Eco

sobota, 3 października 2015



POD LUPĄ #2

Kolejny wywiad na moim blogu. Dzisiaj dowiemy się m.in dlaczego pan Łukasz zdecydował się zostać pisarzem i jakie jest jego największe marzenie. Serdecznie zapraszam ;)



Łukasz Wasilewski od zawsze chciał pisać... Chociaż w zasadzie to nie, bo długo marzył, że zostanie rockowym gitarzystą. Na koncie ma remiksy dla Rahima i L.U.C-a oraz muzykę do kilku gier wideo. W warszawskim Radiu Kampus prowadził popkulturową audycje "Schaby Jabby". Inżynier, ale zawodowo realizował się jako copywriter, aż w końcu ego wzięło górę i zwrócił się ku prozie. Uwielbia marcepan, szarlotkę i Led Zeppelin. 
Pan Łukasz zgodził się odpowiedzieć na kilka moich pytań.  Bardzo serdecznie dziękuję za współpracę. 




-Sięgnijmy w głąb pana przeszłości, a dokładniej do czasów dzieciństwa. Czy będąc małym chłopcem lubił pan czytać książki? Jeżeli tak, to jaka była pana ulubiona?
-Szczerze mówiąc, niewiele pamiętam ze szczenięcych lat. Natomiast niewątpliwie ważne były dla mnie książki o przygodach Tomka Wilmowskiego. Pamiętam, że moja mama musiała mnie dość mocno namawiać, żebym sięgnął po którąkolwiek. Ale jak już się wciągnąłem, nie było odwrotu;) 

-Czy rodzice czytali panu książki na dobranoc?
-Hmm, pewnie tak, ale głowy nie dam. Gdy już chodziłem do podstawówki, sam sobie czytałem do snu. 

-Jaka była pana pierwsza samodzielnie przeczytana książka? 
-Wyjdę na sklerotyka, ale naprawdę nie pamiętam.

-Ulubiona lektura szkolna?

-Przeczytałem wszystkie lektury (a za moich czasów (tak, wiem, jak to brzmi) było ich naprawdę sporo) oprócz „Lalki” (wciąż czekają na mnie dwa tomy). Nie znaczy to jednak, że tak mi się te lektury podobały – raczej chodziło o to, że cechowała mnie obowiązkowość. W ogóle przypadku lektur trudno mówić o tym, że któraś mi się podobała, bo to nie były, przynajmniej moim zdaniem, książki tego typu. Nie miały się podobać, lecz pokazywać różne oblicza literatury. Duże wrażenie zrobiły mnie „Zbrodnia i kara” oraz „Rok 1984”.
-Lubi pan czytać? Jeżeli tak to jaki jest pana ulubiony gatunek, a jaka książka?
-Jestem autorem, więc gdybym nie lubił czytać, byłbym masochistą;) Czytać uwielbiam i robię to codziennie. I dla własnej przyjemności, i żeby poprawiać swój warsztat. Często jestem pytany o ulubiony gatunek, książkę czy autora. Nie jestem jednak w stanie podać odpowiedzi na te pytania, bo wszystko zależy od tego, kiedy te pytania są zadawane – bardzo cenię np. Zygmunta Miłoszewskiego i po przeczytaniu „Bezcennego” wszystkim polecałem tę książkę. Nie znaczy to, że jest to moja ulubiona książka. Ale wracając do pytania. Cenię dobre kryminały, w których sama zbrodnia nie jest najważniejsza.  Natomiast ostatnio zachwycam się serią komiksową „Chew” pióra Johna Laymana – wyjątkowe połączenie fantastyki, policyjnego procedurala i czarnego humoru.
-Jakie ma pan pasje, zainteresowania poza pisaniem książek?
-Interesuje się przede wszystkim szeroko pojętą popkulturą – literaturą, filmem i komiksami. Poza tym od kilkunastu lat istotnym elementem mojego życia jest muzyka. Gram na gitarach (ale bardzo hobbystycznie, bo niestety brak mi czasu i motywacji, żeby regularnie ćwiczyć), pisałem muzykę do gier, a obecnie przymierzam się, żeby wrócić do komponowania. Mam jeszcze inne zainteresowania jak choćby fotografia, świat reklamy w latach 60., koszykówka czy moda męska, ale jednak te wymienione wcześniej są dla mnie najważniejsze.
-Dlaczego zdecydował się pan zostać pisarzem? 
-Dlaczego? Ponieważ nie potrafię nie pisać. Wiem, bo próbowałem. Mam nadzieję, że nie czyni to ze mnie grafomana;) Pisanie to dla mnie najłatwiejszy sposób, żeby wyrazić swoje myśli. Mam też pełną kontrolę nad efektem końcowym, co jest dla mnie bardzo istotne.
-Jaki stosunek do pisania ma pańska rodzina? Otrzymuje pan od nich wsparcie?
-Wszyscy (zarówno bliższa, jak i dalsza rodzina) mnie chwalą i gratulują;) Natomiast ja im do znudzenia powtarzam, że samo wydanie książki jeszcze nie jest wielkim sukcesem. Przede wszystkim trzeba zdobyć czytelników.

-Skąd pan czerpie inspiracje?
-Trudno jest wskazać jedno źródło inspiracji. Inspiracją może być zarówno podsłuchania w autobusie rozmowa dwóch geeków, jak i prawdziwa historia mafijnego cyngla. Raczej nie polegam tylko na własnej wyobraźni, bo to prosty sposób, żeby stracić kontakt z rzeczywistością.

-Kto jest pana ulubionym autorem/autorką? 

-Nie przepadam za takimi jednoznacznymi deklaracjami, ale niech będzie :P Na pierwszym miejscu stawiam Terry’ego Pratchetta. Za styl, humor, mądrość, warsztat i niebywałą płodność. Bardzo ciekawe było też obserwowanie, jak zmieniała się jego twórczość. Zaczynał od komediowego, często slapstickowego fantasy, a pod koniec poruszał wszystkie poważne temat w zaskakująco lekki sposób.
-Dostaje pan propozycję napisania książki w duecie z jakimś autorem/autorką. Współpraca z jakim pisarzem się panu marzy?
-Chyba z żadnym. Nie potrafiłbym pisać w duecie. Pisanie to coś bardzo intymnego. Nie potrafię pisać, gdy w pokoju jest ktoś oprócz mnie, dlatego nie można mnie spotkać np. w kawiarni pracującego nad powieścią. Wiem, że w duecie można pisać w samotności, ale jakoś taka forma współpracy zupełnie mnie nie pociąga.
-Jest pan polskim autorem. Jak pan myśli, dlaczego ludzie częściej sięgają po literaturę zagraniczną, a rzadziej po książki polskich autorów? 
-Wydawnictwa chętniej wydają zagraniczną literaturę, bo sięgają głównie po hity czy książki, których ekranizacje wchodzą do kin. To zmniejsza ryzyko finansowej porażki. W Polsce czytelnictwo jest na tak niskim poziom, że wydawcy boją się ryzykować, i w sumie trudno im się dziwić. Poza tym mam wrażenie, że ludzie zakładają, że skoro polskie filmy i seriale są tak słabe, to pewnie literatura też odstaje od światowych standardów. Tymczasem polscy autorzy mają do zaoferowania bardzo wiele. Liczę, że jeszcze będą doceniani.
-Jak pana zdaniem podnieść poziom czytelnictwa w Polsce? 
-Na pewno dobrze by było zadbać o to, żeby książki były tańsze. Jasne, są biblioteki, książki można pożyczać od znajomych itp. Ale niższe ceny byłyby wskazane. Dużo tańsze powinny też być ebooki. Dlatego wymogłem, żeby ebook „Oddawaj różdżkę, Phong!” kosztował tylko 10 zł. Natomiast przede wszystkim trzeba ludzi zachęcić do czytania w szkole. Trzeba iść z duchem czasu i lektury dostosować do XXI wieku. Uważam, że lepiej by młodzi ludzie czytali literaturę rozrywką niż ambitną klasykę. Bo w przypadku w tej drugiej najczęściej po prostu sięgną po opracowania albo całkowicie się zniechęcą przez trudny język czy tematykę. Dobra fantastyka czy kryminały mają za to dużą szansę zaszczepić miłość do czytania.
-Jakich rad udzieliłby pan przyszłym pisarzom?
-Pisać, pisać, pisać. Nie da się wyrobić warsztatu bez regularnych ćwiczeń. Jeśli komuś nie uda się zmotywować do regularnego pisania, to powinien się zastanowić, czy naprawdę chce być pisarzem.
-Jakie jest pana największe marzenie? 
-Żyć tak, żeby moje przyszłe dzieci były ze mnie dumne:) A jeśli chodzi o większe konkrety, to wydawać kolejne książki i zdobyć grupę oddanych czytelników. Poza tym chciałbym jeszcze coś zdziałać w dziedzinie muzyki. Marzy mi się napisanie muzyki do jakiegoś filmu:)
-Jakie ma pan plany na przyszłość?
-Dokończyć drugą powieść, bo strasznie się to przeciąga. Ta książka będzie już cięższa, będzie poruszała inne tematy, wgryzała się w nie. To wszystko sprawia, że praca nad nią jest bardziej wyczerpująca. Ale krok po kroku zbliżam się do finiszu:)


Jeszcze raz bardzo serdecznie dziękuję za poświęcony czas. A oto książka pana Łukasza: 

 "Oddaj różdżkę Phong!"  
Zosia ma problem ze skonsumowaniem sukcesu, Tatiana zbyt rezolutnie wycenia swoje wdzięki, a Natalia próbuje żyć z piętnem geeka. Wydawałoby się, że dziewczyn nic nie łączy, ale wtedy do ich życia wkracza tajemniczy Szatyn, który dryfując na obrzeżach moralności, próbuje zmierzyć się ze swoją przeszłością i przyszłością. Problem w tym, że nie zawsze radzi sobie z tu i teraz. Ale od czego ma się przyjaciół?W "Oddawaj różdżkę, Phong!" nie brakuje prób odnalezienia tożsamości, brawurowych aktów przyjaźni i klasycznego (jeśli takowy istnieje) bromance'u. Przelotne opady absurdu nikogo nie dziwią, a wątki romantyczne bezwstydnie flirtują z komediowymi. Zaraz, zaraz, czyżby to była komedia romantyczna? Trochę tak, ale po co od razu uciekać się do szufladkowania? Całość skąpana w sosie własnym i szczodrze doprawiona popkulturą. 

Czekamy na więcej i mam nadzieję, że w końcu się zabiorę za tę książkę, bo zapowiada się ciekawie. Miłego dnia ;**

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz