"Kto czyta książki, żyje podwójnie" Umberto Eco

środa, 27 września 2017

"NOVEMBER 9" COLLEEN HOOVER I RECENZJA KSIĄŻKII

Hejka!
Dzisiaj przygotowałam dla was recenzję książki autorki, którą zaczynam coraz bardziej poznawać i coraz bardziej ją uwielbiać. I jeszcze jedna sprawa. W końcu zaczęłam robić własne zdjęcia na bloga do recenzji, więc brawa dla mnie. Jak widzicie własne zdjęcia nie znaczą, że mam wenę na recenzje, bo recenzję książki przeczytanej 1 września dodaję dopiero 27 wrzenia. Brawo Kaśka!

Tytuł: "November 9"
Autor: Colleen Hoover
Wydawnictwo: Otwarte
Liczba stron: 326
Kategoria: Literatura obyczajowa
Opis:
9 listopada to data, która zaważyła na losach Fallon i Bena. Tego dnia spotkali się przypadkiem i od tej chwili zaczynają tworzyć dwie historie: jedna to ich życie, drugą pisze Ben zauroczony swoją nową muzą. Choć los postanawia ich rozdzielić, to wzajemna fascynacja jest na tyle silna, że nie może pokonać jej ani czas, ani odległość. Co roku 9 listopada rozpoczyna kolejny rozdział historii - tej realnej i tej fikcyjnej. Gdy nieubłaganie zbliża się koniec powieści, szczęśliwe zakończenie wydaje się jedynie mrzonką, bo historia na papierze zaczyna różnić się od tej, w którą wierzy Fallon…
„Zagubiliśmy się między fikcją a rzeczywistością. Nieważne, jaką wersję poznacie. Nieważne, który z ostatnich rozdziałów okaże się tym prawdziwym. Ważne jest tylko jedno: zawsze będę ją kochał“.




"Bo kiedy kogoś kochasz, to musisz pomóc mu być najlepszą wersją siebie, jaka może być."

Twórczość Colleen Hoover nie jest mi obca, ponieważ przeczytałam już jej 3 książki. W dwóch z nich się po prostu zakochałam, a jedna z nich była dobra, ale mnie nie powaliła. Po przeczytaniu "Maybe someday" powiedziałam sobie, że muszę przeczytać jej inne książki, bez innej opcji. Miesiąc dosłownie zaczęłam z tą książką, ponieważ przeczytałam ją już 1 września. 

Data 9 listopada to data bardzo symboliczna dla obojgu bohaterów. Przede wszystkim dlatego, że bohaterowie całkiem przypadkiem spotykają się właśnie tego dnia. Ale nie jest to jedyne znaczenie tej daty. Wcześniej, tego dnia doszło do pożaru, którym uczestniczyła Fallon. Dobra, możecie zapytać, okey ale co to ma wspólnego z Benem? A no ma. Czytając tę książkę dowiecie się więcej na ten temat, ale mogę wam zdradzić, że Ben jest artystą, a dokładnie pisarzem. Plus dla autorki za to, że w końcu to mężczyzna jest pisarzem! Fallon wyjeżdża na studia do innego miasta, ale postanawiają, że co rok, 9 listopada będą się spotykać i spędzać ze sobą jeden dzień. Ben natomiast ma napisać książkę. Super co?

"Nigdy nie będziesz w stanie się odnaleźć, jeśli zatracisz się w kimś innym."

Przede wszystkim muszę przyznać, że książkę czyta się po prostu błyskawicznie. Colleen tak ubrała słowa, że one dosłownie prześlizgują się przez nas, a kartki same się przewracają. Ja jestem zakochana w stylu pisania autorki i będę się nad nim po prostu rozpływała. Dodatkowy plus za okładkę, która bardzo mi się podoba. 

Bohaterowie są po prostu ekstra! Ja uwielbiam, gdy w książkach mamy bohaterów, którzy mają po prostu świetne charaktery i są idealnie wykreowani. Cała oprawa i pomysł na fabułę budzi mój szacunek dla autorki, bo wniosła w moje życie kolejną, świetną historię. 

To nie jest tak, że jest to kolejna, nudna młodzieżówka, w której nic się nie dzieje. Nie! Ta historia przeplata się pomiędzy szczęściem, a rozpaczą, miłością, a zauroczeniem. Dla mnie bomba.

Reasumując, autorka jest świetna. Co tylko wyda ja to na pewno przeczytam! A wiem, że ma w październiku wyjść kolejna jej powieść. Jestem zachwycona i już przymierzam się do przeczytania w październiku jej kolejnej książki. Polecam!!

Ja zbieram się na bierzmowanie mojej siostry. Buźka:* 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz