"Kto czyta książki, żyje podwójnie" Umberto Eco

wtorek, 17 stycznia 2017

"BEZ SŁÓW" MIA SHERIDAN- RECENZJA

Hejka!
W ten mroźny dzień, zapraszam was na recenzję kolejnej przeczytanej książki w tym roku. Ja zaczęłam już ferie, więc mam nadzieję, że uda mi się nadrobić chociaż trochę moje czytelnicze zaległości. No, ale teraz zapraszam was na recenzję!

Tytuł: "Bez słów"
Autor: Mia Sheridan
Wydawnictwo: Otwarte
Kategoria: Romans
Liczba stron: 380
Ocena: 8/10
Opis:
Czy są takie rany, których miłość nie zdoła uleczyć?
Archer, obarczony niewypowiedzianym cierpieniem, mieszka w swojej samotni blisko lasu. Jest przekonany, że tylko tyle mu zostało.
Do sennego, pobliskiego miasteczka przybywa Bree. Dziewczyna liczy na to, że w końcu odnajdzie rozpaczliwie poszukiwany spokój. Gdy spotyka Archera, jej początkowa nieufność zamienia się w rosnącą fascynację outsiderem. Próbując przedrzeć się przez warstwy niedostępności i dzikości, jakimi Archer przez lata zasłaniał się przed innymi, Bree powoli rozbiera go z kolejnych tajemnic.
Czy budzące się w ciszy uczucie uwolni ich od bolesnej przeszłości?




Po tych wszystkich rekomendacjach i pozytywnych opiniach na blogach sięgnęłam po tę książkę. Miałam z nią pewien problem, ponieważ z powodu braku czasu odłożyłam ją. Natomiast wzięłam się za siebie i postanowiłam, że ją skończę i udało się. Książka ta podobała mi się, ale nie była najlepszą pozycją jaką czytałam. Na pewno podobało mi się to, że autorka nie przedstawiła tu kolejnej książki z miłością , która jest oparta tylko na pożądaniu. Mamy tutaj przedstawioną piękną historię miłości, w której jeden z bohaterów jest w jakiś sposób niepełnosprawny. W tej powieści Archer nie może mówić i jest totalnym odludkiem. Jest to spowodowane jego przeszłością. Jednak, gdy poznaje Bree, jego świat całkowicie się zmienia. Zaczyna spotykać się z ludźmi i powoli zakochuje się w dziewczynie. Bohaterowie byli świetnie wykreowani, aczkolwiek nie utożsamiłam się z żadnym z nich. Dla mnie ta książka była za cukierkowa, Wszystko w niej było pozytywne, oprócz przeszłości bohaterów cała historia była słodka, za słodka. Zabrakło mi w tej książce trochę takiej pikanterii. Mało się w niej działo. Bree pracowała, przyjeżdżała do Archera, wracała, pracowała, przyjeżdżała do Archera i wracała no i tak w kółko. Na końcu książki zaczęło się coś dziać, ale niee, trzeba było dosłodzić. Fajna, lekka i przyjemna książka, która opowiada o miłości, ale mnie nie zachwyciła na tyle, żebym się w niej zakochała. Ale POLECAM!

No tak, oto co ja myślę o tej książce. Nie jestem dobra w pożegnaniach więc po prostu do usłyszenia w kolejnym poście. Pa ;*

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz